Zaczyna się zwykle podobnie.
„On potrzebuje towarzystwa innych psów.”
„W grupie się nauczy.”
„Niech się wybiega z innymi, to mu przejdzie.”
Ale nie przechodzi.
Zamiast psiej radości – napięcie. Zamiast zabawy – ucieczka, szczekanie, zamrożenie albo nagły wybuch.
A w Tobie – poczucie winy. Frustracja. Strach. Złość. Zmęczenie. I to pytanie, które wraca jak bumerang:
„Co ja robię źle?”
Wcale nie musisz robić nic źle.
Możliwe, że właśnie Twój pies mówi Ci:
„Potrzebuję więcej przestrzeni.”
„Nie jestem gotowy.”
„Proszę, zobacz mnie.”
Prowadzę spacery, na których uczymy się właśnie tego – widzieć psa takim, jakim jest. Nie takim, jakiego chcieliby inni. Nie takim, jakiego próbujesz z niego zrobić.
Tylko takim… który stoi obok Ciebie. Z ogonem podkulonym, uszami w górze, wzrokiem czujnym, łapą w powietrzu.
Z pytaniem:
„Czy tu mogę być sobą?”
Czym są te spacery?
To nie są „psie randki”.
To nie są też korepetycje z posłuszeństwa.
To są spotkania dwóch psów – Twojego i mojego – pod moim prowadzeniem, w przestrzeni, która jest uważna, bezpieczna i dostosowana do Was.
Idziemy razem, ale osobno.
Czasem w milczeniu. Czasem rozmawiamy.
Pies patrzy, wącha, zatrzymuje się.
Czasem kładzie. Czasem chce odejść.
I to wszystko jest dobre. Wszystko to jest sygnałem. Wszystko to ma znaczenie.
Nie ma tu komend. Nie ma kontroli na siłę.
Jest wybór. Jest przestrzeń. Jest czas.
Co się dzieje na takim spacerze?
Widziałem psy, które przez pierwsze 10 minut nie mogły na siebie spojrzeć.
Czasami pracujemy na odległości przez 2 – 3 spacery.
I widziałem te same psy, które później szły spokojnie, bok w bok.
Nie dlatego, że zostały „przełamane”.
Tylko dlatego, że zostały zrozumiane.

Opiekunowie często mówią potem:
– „Pierwszy raz widziałam, że on myśli, a nie tylko reaguje.”
– „Nie sądziłam, że można się uczyć nic nie robiąc.”
– „To było spokojne, a ja tak bardzo tego potrzebowałam.”
Bo te spacery zmieniają nie tylko psy. One zmieniają relacje.
Zmieniają sposób patrzenia. Tempo chodzenia. Słowa, które wypowiadasz.
Zmieniają Ciebie.
Dlaczego to działa?
Pracuję w oparciu o metodę – która nie polega na wystawianiu psa „na próbę”.
Nie chodzi o to, żeby coś wytrzymał.
Chodzi o to, żeby miał wybór.
Mógł odejść, mógł zostać, mógł spojrzeć – i miał z tego realne korzyści.
Dajemy mu warunki, w których może uczyć się własnych strategii.
Nie uczymy go, co musi zrobić.
Uczymy go, że ma prawo powiedzieć: „już dość” – i że zostanie usłyszany.
I to, naprawdę, zmienia wszystko.
Dla kogo to jest?
Dla opiekunów, którzy czują, że już nie wiedzą, jak pomóc.
Dla tych, którzy czują się osamotnieni, niezrozumiani.
Dla tych, którzy kochają swoje psy, ale codzienność jest trudna, napięta, zamknięta w schematach: unikanie, kombinowanie, ukrywanie się przed światem.
To jest dla Was, jeśli czujecie, że chcecie inaczej, ale nie wiecie jeszcze – jak.
Co trzeba wiedzieć?
Zasady są proste:
– Pies musi być zdrowy, nie może być w okresie rui (cieczki)
– Przed pierwszym spotkaniem rozmawiamy – chcę poznać Was, zanim ruszymy
– Nic nie dzieje się „na siłę”. Praca jest subtelna. Czasem bardzo cicha. Ale głęboka.
Może to będzie pierwszy spacer, który coś zmieni
Nie obiecuję Ci cudów.
Nie powiem, że po jednym spacerze pies „przestanie być problemowy”.
Bo Twój pies nie jest problemem.
On się z czymś mierzy. I jeśli dasz mu przestrzeń, może zacząć oddychać.
Jeśli czujesz, że to o Tobie – napisz.
Nie musisz od razu się umawiać. Możesz po prostu zapytać. Opowiedzieć. Podzielić się.
A może spotkamy się na spacerze, który nie będzie rewolucją, ale… spokojnym początkiem.



